Szturm do monopolu

Panie szanowny, zwierza mi się stary mieszkaniec Pragi - czegoś takiego od strajku tramwajarzy na Kawęczyńskiej w 1927 roku nie widziałem. Wyobraź pan sobie - ciągnie mój rozmówca, że pół Białostockiej w sobotę 18 maja, równo w południe kiedy się rozległ hejnał z wieży Władka Czwartego, było zatłoczone tłumem ludzi. Młodzi i starzy. Jedni z transparentami inni z ławkami i krzesełkami! Krzyczeli jak szaleni. Znasz pan dom narożny przy Markowskiej? No, ten od Monopolu - dziś to się nazywa Koneser - wytwórnia wódek. Otóż wszyscy ciągnęli pod ten dom, gdzie kiedyś była świetlica dla pracowników, a dziś, panie, ruina. Do bramy tej właśnie budy walili pięściami, krzyczeli, a ludziska z okolicznych domów się nadziwić nie mogli. Jedni myśleli, że to strajkujący pracownicy Monopolu, bo nie daj Boże nie otrzymali wynagrodzenia za styczeń czy inny odległy miesiąc. Inni sądzili, że będą tutaj jakiś nowy film kręcić, bo ludzi z aparatami fotograficznymi było nieomal tylu ilu manifestantów. Jeszcze inni przypuszczali, że to protest kupców z Bazaru Różyckiego...

Byłem tam pod tą bramą. Ale stałem z daleka, aby mnie kijem od transparentu ktoś nie przyłożył. Uspokoiłem się dopiero, gdy pod bramą wypatrzyłem, no wiesz pan kogo? Samego naszego dyrektora dzielnicy Ireneusza Tonderę. No to zacząłem przyglądać się tym ludziom, co dobijali się do bramy. Wszyscy mieli papierowe z gazety zrobione czapki. Niektórzy nosili śmieszne kostiumy i maski. Były śliczne kobiety i dziewczyny, a także piękni kawalerowie. A na transparentach można było odczytać takie napisy, jak na przykład: Nie schodźmy na dziady, Wystawmy DZIADY, Aktorzy Warszawy, , Białostocka off, Chcę być twoją Julią, szansa dla Szekspira, Jeśli nie chcesz mojej zguby Daj mi Teatr drogi luby. Nie zdołam wszystkich wymienić.

Proszę szanownego pana - musi pan wiedzieć, że to nie była żadna manifestacja przeciw. A manifestacja bardzo wesoła za otwarciem tutaj na Białostockiej prawdziwego teatru. Taki był cel wielkiego zgromadzenia. Dodam w większości bezetatowych, żeby nie powiedzieć brutalnie bezrobotnych aktorów warszawskich. Panie kochany, co tu dużo gadać! Aktorzy też ludzie (taki napis zresztą zdobił jeden z transparentów), a nasza Praga nie ma teatru. Niegdyś było ich sporo dzięki salom kinowym, a starzy do dziś pamiętają spektakle w dawnym Teatrze Ludowym, później Domu Żołnierza przy Parku Praskim. Potem był tuż po wojnie Teatr Syrena na Inżynierskiej, później Teatr na Szwedzkiej. A dziś zazdrościmy tylko naszym sąsiadom z Pragi Południe, bo mają wspaniały Teatr Powszechny. No, i to prawie wszystko.

Zaraz muszę powiedzieć jeszcze, jak przy odgłosie bębnów i piekielnej muzyki wepchnięty zostałem wraz z tłumem gości do budynku Monopolu. Bębnami okazały się puste metalowe beczki, chyba po spirytusie. Rekwizytów tych użyczyła zapewne dyrekcja wytwórni wódek sympatyzująca z poczynaniami artystów i szczęśliwa, że nareszcie pozbędzie się zdewastowanego budynku, a artyści będą mieli miejsca pracy. Nie wiem tylko kto będzie finansował ten teatr. Co ja tu się będę wymądrzał. Niech no pan przeczyta co napisał Olgierd Łukaszewicz. Zna go pan? To aktor, a ostatnio ważna figura, bo został prezesem Związku Artystów Scen Polskich.

Napisał do swoich kolegów tak: Gorąco proszę o wsparcie inicjatywy prezesa ZASP wychodzącej naprzeciw oczekiwaniom środowiska aktorów bezetatowych mającej na celu doprowadzenie do utworzenia sceny off-owskiej dla prezentacji spektakli grup niezależnych. Chciałbym pomóc najmłodszej polskiej dramaturgii, aby znalazła pole dla samorealizacji (...) Być może wybiła dla naszego środowiska chwila szczególna, która jest jednocześnie wyzwaniem ponieważ okaże się, ile mamy jeszcze serca dla polskiej sztuki. Tymczasem na zaproszenie Społecznego Stowarzyszenia Monopol Warszawski działającego na terenie Zakładów Produkcji Wódek Koneser przy ul. Ząbkowskiej chcemy dać wyraz solidarności manifestacją środowisk artystycznych z tymi, którzy walczą o zachowanie owych 19-wiecznych zabudowań dla Centrum Kulturalno-Historycznego(...). Chyba dobrze napisał pan prezes. Dodam, że to on przewodził całej manifestacji, czyli występom artystów. W czarnym cylindrze i takiegoż koloru pelerynie, przemawiał, krzyczał, zachęcał, sterował całym spektaklem.

Panie szanowny, niech pan tylko słucha, co było dalej. Jak weszliśmy do starej świetlicy to zobaczyliśmy dużą zakurzoną salę z niewielkim podium. Orkiestra z magnetofonu rżnęła aż uszy puchły, artystki z miotłami, jak prawdziwe Baby Jagi biegały w kółko - niby, że będą tutaj robić wkrótce porządek. Inni artyści przebierańcy toczyli beczki metalowe, jeszcze inni śpiewali i tańczyli. A mnie szczególnie się podobała blondynka, która spacerowała po sali z małym akwarium w którym pływała prawdziwa złota rybka! Mało tego, pan Łukaszewicz rozdawał dwugroszówki najprawdziwsze, dawano potem słoiki miodu i grzybów marynowanych i coś tam jeszcze, a niby służebne podawały na tacach smaczne kanapki i soki owocowe. Dużo było śmiechu, śpiewu, a co ważne ten, jak to się dziś z obca mówi happening zaszczycili swą obecnością oprócz naszego dyrektora, przedstawiciele gminy Centrum i dyrekcji wytwórni. Mało tego, prezes Łukaszewicz zapowiedział wszem i wobec, że inicjatywę ZASP-u utworzenia tutaj na Białostockiej teatru popiera sam minister kultury. Mało tego. Już przesłano pismo do ministra skarbu, bo ministerstwo jest właścicielem obiektu i wszyscy aktorzy oczekują pozytywnej odpowiedzi. Prezes wymienił ponadto nazwisko Andrzeja Grudzińskiego, dyrektora wytwórni Koneser, podkreślając jego przychylność i współpracę.

Pyta pan, co będą grali na Białostockiej? Zapowiadają, że już mają plany przygotowane. Chcą pokazywać współczesną dramaturgię polską i europejską. Kto wie, może będą zapraszać artystów zagranicznych. No, ale to się zobaczy, jak odszykują budynek, jak go pomalują, przystosują do potrzeb teatru. Wiem tylko jedno, że przyjdę z wnuczkami do tego teatru, ale pod warunkiem, że nie będzie tutaj wygłupów, sztuk wulgarnych i pornograficznych albo ubliżających wartościom religijnym. Sztuki patriotyczne sięgające naszych korzeni będą na pewno akceptowane. Praga to trudny teren dla eksperymentów teatralnych. Upadek Teatru na Szwedzkiej może być tutaj przykładem bolesnym dla świata artystycznego. No cóż, na tym kończę. A jak mi się jakiś program w nowym "Teatrze Białostocka Off" nie będzie podobał, to zacznę tupać i gwizdać. - I tyle opowieści starego prażanina.

Tekst i foto
Paweł Elsztein





Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej

8653